sobota, 27 czerwca 2015

1. Mr Dynamite

Nowa uczennica. Nic specjalnego w tym cholernym więzieniu. Równie ciekawa jak ubiegłoroczny śnieg obsikany przez buldoga szeryfa. Cała ta chora otoczka wokół nowych była nie do wytrzymania. Znowu trzeba będzie udawać, że jest się miłym, że interesuje cię każde idiotyczne słowo tej osoby, chociaż myślisz już o sobotnim koncercie, no i chyba najbardziej upadlające - okazywanie litości... Nienawidziłem tego. Chociaż nigdy tak naprawdę nie interesowałem się nowymi. Nikt nigdy nie prosił mnie o zaopiekowanie się jednym z nich. Może ze względu na bezpieczeństwo. Jak można było się domyśleć, nie chodziło o moje bezpieczeństwo. Każdy to wiedział - miałem nowych po prostu w dupie. Zawsze te zdziwione, skrzywione gęby, szukające znajomych, tkające sidła dla życzliwych. A jak już jakiś debil w nie wpadł... JEPS! I już się nie uwolnisz. Jesteś trupem.

Zjechałem nieco z krzesła, nie przestając bawić się ulubioną zapalniczką Zippo i myśląc o tym, dlaczego nie zerwałem się z tych zajęć.

- Neil Ambruse! - Panna Żelazna Dziewica, jak nazywaliśmy naszą genialną matematyczkę, patrzyła na mnie zza grubych czarnych oprawek, które wcale nie dodawały jej seksapilu. Gdyby wiedziała jak idiotycznie wygląda z tymi przekrzywionymi okularami... Ręce oparła na biodrach jakby miała co najmniej brać byka na klatę, a nie znowu męczyć mnie jedną z tych swoich debilnych uwag.

- Tak? - spytałem sennie, przeciągając samogłoskę.

- Co ty robisz?! Przecież to absurd! - krzyczała, a jej duże piersi podskakiwały w zdecydowanie za małym staniku. Zerknąłem na Emily. Jeśli ona jako dziewczyna wgapiała się nauczycielce w dekolt, to co dopiero chłopacy. I to ona miała dbać o nasz zdrowy rozwój psychiczny? Zaczynałem wątpić w ten system edukacji.

- Tak samo jak bycie dziewicą mając cztery dychy - odparłem spokojnie, dalej bawiąc się ogniem. Salwa śmiechu rozniosła się po klasie. - A. I ten absurd kosztował dwadzieścia dolców.

To już było ponad to. Klasa rżała, a złotowłosa profesorka matmy zdębiała. Usatysfakcjonowany patrzyłem na nią spod brwi, delektując się jej szokiem i głośnymi rechotami oraz gratulacjami. Nie wiem dlaczego ci idioci się śmiali, ale nie obchodziło mnie to. Belferka stała z otwartymi ustami, wyglądając przy tym zupełnie jakby moje słowa stały się siarczystym policzkiem. Popatrzyłem przez lewe ramię, by zobaczyć jak Emily przesyła mi całusa i kręci głową. Mrugnąłem w sposób, który wiem, że lubiła i w tym momencie drzwi się otworzyły. Szła nowa. Super. Jeszcze raz spojrzałem do tyłu - Em westchnęła ciężko i już wiedziałem, że myśli to samo co ja. Z tyłu na prawo ode mnie Nick położył się na ławce i jak zwykle miał wszystko gdzieś.

Żelazna Dama zapowiedziała wejście nowej. Spodziewałem się kolejnego gota, dziwaka albo księżniczki. Weszła dziewczyna czarna od stóp do głów. Nie licząc czerwonej bandany zawiązanej mocno na czole. Ubrana była tak jakoś zupełnie niepozornie jak te wszystkie prorockowe pokemony. Rurki, koszulka z Kiss, jakieś tam rzemyki. Wyglądała na młodszą od nas, ale pewnie tak jak połowa dziewczyn w liceum, dojrzewała po dwudziestce. Miała krótko przystrzyżone, równie czarne nastraszone włosy. Stała nieśmiało, obserwując czubki swoich butów. Westchnąłem ciężko. Kolejny cichy kwiatuszek. Nasza Żelazna Dziewica przedstawiła ją - Natalie jakaś tam.

- Książki dostaniesz w przyszłym tygodniu, bo nie zdążyły jeszcze dojść - zaświergotała belferka i zachęciła Natalie do przejścia w głąb klasy. Zerknąłem w tył. Emily uśmiechnęła się półgębkiem i odchrząknęła znacząco, wskazując na nową. Idąc między rzędami pojedynczych ławek, laska patrzyła jak zaczarowana na każdego ucznia po kolei. Na koniec zawiesiła wzrok na Nicku, który wciąż leżał jak zabity i nie reagował na nic. W sumie trudno było jej się dziwić. Newman miał na głowie czapkę z papieru, którą zrobiła mu Em. Wyglądał naprawdę znakomicie. Nowa usiadła niemrawo przed ławką Amandy, a ta zaraz na nią naskoczyła. Widać było, że Pani Przewodnicząca się uruchomiła, co młoda zaraz załapała i zaczęła kretynkę o coś delikatnie wypytywać. Gapiłem się w jej plecy przez dłuższą chwilę, ale później potrząsnąłem głową i wróciłem do zabawy w małego piromana. Jednak musiałem to przyznać - dziewczyna miała śliczne, głębokie oczy, zniewalający uśmiech, przy którym mogłaby mieć każdego i lśniące niemal granatem ciemne włosy. Zaraz po tym jak przeleciało mi to przez myśl, poczułem lekkie uderzenie w tył głowy i zobaczyłem obok siebie zgniecioną karteczkę. Szybko ją podniosłem i otworzyłem pod ławką. Mogłem się domyśleć nadawcy. Przeleciałem wzrokiem po tekście i nabazgrałem odpowiedź, nie odrywając wzroku od nauczycielki.

Odwróciłem się do Em i rzuciłem kartkę z powrotem na jej ławkę. Em z tyłu parsknęła śmiechem, ale nie miałem już szansy odpowiedzieć na kolejnego podrzutka, bo usłyszałem nazwisko Sandler i okazało się, że Pani Przewodniczaca zajmuje się nową. Amanda - można było się domyśleć. Ta mała wnerwiająca jak nikt inny wyglądała zawsze jakby miała zatwardzenie. Zmarszczone brwi miały chyba dodawać jej tajemniczości, ale tylko jeszcze bardziej skrzywiały już i tak krzywy ryj. Tylko raz byliśmy na tej samej imprezie i nie skończyła się ona zbyt dobrze. Nie dość, że Josh ją obrzygał, gdy usiadła mu na kolanach; próbowała się do mnie dobrać, to jeszcze za to zarobiła pięknego sińca od wkurwionej Emily tuż pod lewym okiem. Teraz cała podjarana złapała lekko zawstydzoną dziewczynę za rękę i skierowała się do wyjścia. Jednak przedtem jak zniknęły w korytarzy, zauważyłem, że nowa omiotła naszą trójkę ciekawym spojrzeniem.

***

Koniec mordęgi! Nareszcie! Jak można w ogóle być matematykiem i pochodzić z tego świata? Do teraz uważam, że wszyscy moi belfrowie matmy byli Obcymi. Ich mottem powinno być "In space no one can hear your scream." Już wyobrażałem sobie jak składają jaja niewinnym uczniom... Przestań, Ambruse, bo zwariujesz! Wstałem i nie patrząc na Dziewicę, wrzuciłem wszystko do torby. Czułem jej palący wzrok na plecach, ale nie miałem zamiaru dawać jej choćby cienia szansy na odegranie się.

Potrząsnąłem głową, poprawiając brudne włosy i podniosłem wzrok na klasę. Zostało paru maruderów, a reszta zaczęła już wychodzić, gdy poczułem, że ktoś za mną stoi.

- To teraz do Red Tigera czy do ciebie? - spytał znajomy głos, szturchając mnie w bok. Odwróciłem się, by napotkać blond włosy i ciemne oczy. Uśmiechnąłem się, pozwalając, by wcześniejsze napięcie uleciało i w odpowiedzi kiwnąłem tylko głową. Nie wiem jak Emily to zrozumiała, ale złapała mnie pod rękę  i razem podeszliśmy do Nicka, który wciąż nie podniósł swojego łba ze stolika.

- Kochanie - szepnęła delikatnie Em, zachodząc Newmana od tyłu. - Czas wstawać - zamruczała mu do ucha. Potrząsnęła jego ramieniem z lekka, ale ten tylko chrapnął i mruknął coś, co brzmiało "Tak mi rób".

- Już ja to zrobię. - Nieco zazdrosny odsunąłem dziewczynę ręką i krzyknąłem prosto do ucha Nicka:

- Wstawaj, Newman! 

 - Kurwa, co?! - wrzasnął mój przyjaciel, podskakując w ławce jak oparzony.

- Jajco. Chodź. Matma skończona!

Wyciągnąłem do niego rękę, na którą popatrzył z podejrzliwością. Jednak w końcu wstał i objął mnie ramieniem. By Em nie poczuła się gorzej, wziąłem ją za rękę i w trójkę wyszliśmy z klasy. Jednak zanim to nastąpiło, Żelazna Dama wepchnęła się między Emily a mnie, wyrzucając w powietrze masę podejrzanych kartek.

- Oj, wybaczcie. - Udawała speszoną, ale gdy schylała się po papiery, wypięła się na nas tak, że z łatwością widzieliśmy jej czerwone stringi. Wszyscy troje przewróciliśmy oczami i schyliliśmy się po sprawdziany. Przewertowaliśmy kartki. Ambruse - niezaliczone, Newman - niezaliczone. Jeszcze z Joshem dostaliśmy najgorsze wyniki. Gdy niemal wszystkie testy były pozbierane, spojrzeliśmy po sobie jednoznacznie. Było oczywiste, że kartki nie mogą ujrzeć światła dziennego. Z szatańskim uśmiechem, wyciągnąłem cicho Zippo i podpaliłem jedną z nich. Płomień zaskoczył i już po kilku sekundach wszystko płonęło. Pobiegliśmy w dół korytarza, śmiejąc się jak psychopaci i co chwila przybijając sobie piątki. Tacy zwariowani byliśmy, no naprawdę. Robiliśmy wszystko byle tylko dopiec tej kobiecie. Miałem swój powód, ale Nick też miał. Przy nim matematyczka robiła się cała czerwona i gadała od rzeczy, a gdy chłopak palnął totalną głupotę, mówiła z dziwnym uśmieszkiem:

- Oh, Nick.

Razem z Joshem śmialiśmy się z boku, że pewnie pisze jakiegoś pornola, którymi głównymi bohaterami są ona i Newman. Tamtego dnia wrzask belferki było podobno słychać, aż na Sunset Strip. Gdy przetaczaliśmy się przez korytarz, co kawałek jakaś bardziej plastikowa panienka rzucała w naszą stronę:

- Cześć, Neil. Może wpadniesz na imprezę?

 - Jak tam, Nick? Właśnie zerwałam z Dickiem.

Gapiliśmy się, widząc te słodkie uśmieszki, wielkie cyce i krótkie miniówy, ale Em trzymała nas krótko na smyczy. Jakoś dotarliśmy na parking, gdzie czekał na nas podziadkowy Dodge Dart, poobdzierany i poobijany dosłownie wszędzie. Dziadek Emily miał nim milion wypadków, jarając co chwilę zioło, ale jak na Dziecię Kwiatów nie robił sobie z tego za wiele, tylko nabijał kilosy dalej. Gdy wygrzebaliśmy go razem z Em z dziadkowego garażu i zdecydowaliśmy na odnowę, siedziałem w silniku chyba pół roku zanim odpalił. Jednak udało się i było warto. Teraz był nieodłączną częścią naszej paczki i jednym z naszych ważniejszych środków transportu.

Emily stanęła przy aucie, otworzyła drzwi i zagwizdała na nas, opierając ramiona na dachu.

- Dobrzy chłopcy, do nogi!

- Nie wolisz między? - Ogarnąłem ją wzrokiem i uśmiechnąłem się, obchodząc auto i zbliżając coraz bliżej. Jednak chyba zapomniałem, że nie mieszkamy w Teksasie.

- Nie teraz! Pierdol się! - rzuciła wściekła, po czym odepchnęła mnie stanowczo drzwiami, wsiadając do auta i pokazując mi miejsce obok siebie.

- Chyba ktoś tu jest zazdrosny - zaśmiałem się, wiedząc, że zdenerwuję ją jeszcze bardziej. Jednak obszedłem auto, przeskakując przez maskę i wtoczyłem się posłusznie do środka. Nick wskoczył na dach i oparł nogi o tylne okno, obserwując ludzi na parkingu.

W tej samej chwili przyleciał Eric. Jego hinduskie rysy wciąż wyróżniały go z tłumu, ale chłopak i tak był mistrzem kamuflażu - był oczami i uszami naszej pięknej szkoły. Skoro był taki rozchachany oznaczało, że miał nową wiadomość, dotyczącą kogoś z nas. Zawsze tak było. Raczej nikt normalny z Balmont High School się do nas nie zbliżał. Ericowi to chyba umknęło i naprzykrzał się przy każdej okazji. Żałowałem, że nie było teraz z nami Josha. Mógłby trochę wystraszyć tego wypierdka z azjatyckiej dżungli. Jednak dziś mieliśmy się spotykać dopiero w Red Tigerze, dzikim pubie, który znajdował się mniej więcej w połowie naszej kochanej drogi do domu. Najczęściej tam spędzaliśmy czas albo jechaliśmy w długą. Gdy nie wiedzieliśmy, gdzie jechać, mówiliśmy, że jedziemy do Overfildes' Side. Z nazwy może przypominało jakąś plażę czy inne miasteczko na końcu świata. Tak naprawdę Overfildes' Side było tam, gdzie tego chcieliśmy. Mogło być garażem w domu Josha, ogniskiem nad którymś z bagien czy samochodem Em, który zaczęliśmy nazywać Papawóz. Overfildes' Side było tam, gdzie my. Było nami. Śmialiśmy się, że jesteśmy gangiem lub sektą. Eric doskonale o tym wiedział i ciągle starał się do nas zbliżyć. Dlatego też, gdy nadawała się okazja do przylizania, korzystał z niej od razu. Jak teraz.

- Chryste, niech ktoś mu da kanapkę - rzucił Nick, patrząc na patyczakowatego Azjatę, podbiegającego do mojego okna.

- Hej, Neil - wydusił z siebie, oddychając szybko i opierając o szybę. Widać spieszył się z tą wiadomością. - Hej, Emily. - Skinął na siedzącą w Papawozie Em i siedzącego na wyjebce na dachu Newmana. Ci zaszczycili go jednym spojrzeniem i dalej zajęci byli swoimi sprawami. W każdym razie Emily posłała mu swoje spojrzenie pełne pogardy, którym obdarzała mnie, gdy po raz kolejny odbierała mnie z posterunku.


Czyli rozmowa z Ericiem spadła na mnie. Chciałem przywalić Hindusowi tak samo jak im za to, że mnie z nim zostawili. - Mam do sprzedania ultra newsa!

Podskoczył przy tym jak napalona nastolatka. Cholera, co to są za ludzie? Walnąłem pięknego facepalma, po czym odwróciłem się na siedzeniu, chcąc zagadać do Emily.

- Ej! - krzyknął spanikowany Eric. - Nie chcecie wiedzieć, co o was mówią?

- Właśnie na tym polega różnica między nami, a takimi ludźmi jak ty. - Nick zeskoczył z samochodu i podszedł do Hindusa, patrząc na niego z góry, miętoląc zakazanego na terenie szkoły papierosa. - Wy się tym jaracie i dostajecie orgazmu, a my... Nam wystarczy pierdolenie.

Spojrzałem na niego z what-the-fuckiem na twarzy, który zaraz zmienił się w śmiech, Newman parsknął, aż zatrząsł się samochód, a Eric patrzył na Nicka jakby ten właśnie uderzył go w twarz. Obrzydzenie, strach i inne temu podobne grymasy przeplatały się na jego twarzy. Prawiczek chyba pierwszy raz usłyszał to słowo, bo gdyby miał teraz władzę w rękach zapewne zakryłby sobie nimi uszy i zaczął śpiewać, byle zapomnieć o tym haniebnym słowie na "p". Nick natomiast wzruszył ramionami i ciągle mierzył Erica.

- Powiesz cokolwiek, dziewico czy będziesz tak się gapił?! - popędziła go Emily. - Przesuń się, albo cię rozjadę!

- Chodź, Nick. Josh pewnie już na nas czeka. - Wychyliłem się przez okno, złapałem gościa za rękaw i pociągnąłem, patrząc na spetryfikowanego chłopaka. Gdy tylko się odwróciliśmy od Hindusa, poklepałem bok samochodu, chcąc jak najszybciej wynieść się z terenu liceum. - Chodź. Jedźmy już stąd - rzuciłem do Em. Nick w międzyczasie wskoczył na tylne siedzenie przez otwarte okno. Ja wyciągnąłem nogi na tapicerkę, załączając radio. Od razu z głośników łupnęło Bad Reputation. Założyłem okulary i spojrzałem na Em, wydymając usta i poruszając głową w rytm piosenki. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie, kręcąc głową, po czym odpaliła autko. W tym samym momencie Eric nagle ożył i dosłownie zawiesił się na oknie pasażera, przy którym się rozłożyłem.

- Jezu! - wydarłem się, drgając. Emily natychmiast zahamowała, a całym samochodem mocno bujnęło.

- Co ty, kurwa robisz?! - Em wydarła się na niego. - Miałam cię zabić, cholerny hindusie?!

- Nowa o was pytała! - krzyknął, nie przejmując się jej reakcją. Razem z Nickiem i Emily spojrzeliśmy po sobie. I prychnęliśmy.

- Co z tego?

- To, że Amanda odradziła jej zbliżanie się do was. Pozwólcie, że zapuszczę...

I wyjął zza pazuchy (nie wiem, skąd wziął pazuchę!) magnetofon, z którego popłynął słodki głosik Amandy:

'Ta trójka jest tylko częścią sfory. Są bardzo pewni siebie. Naszej "wielkiej trójcy" wszystko wisi i powiewa, robią tylko to, co chcą. Nikt ich w sumie nie zna, prócz paru wybrańców, którzy mogą zbliżyć się ledwie na metr.  Nie mają stałego miejsca zamieszkania.'

'Nie mają rodziców?' - O! Jakiś nowy głos. Eric wyjaśnił nam łaskawie, że to Natalie. Nie wiem, dlaczego wciąż tam staliśmy i słuchaliśmy tego żółtka... Chociaż nie. To było całkiem zabawne.

'No, cóż. To nieco skomplikowane.' Słychać było jak Amanda, aż się zapowietrzyła takie to było super zabawne. 'McConaughey, Neil, Nick i Josh, którego nie widziałaś, praktycznie nie wychodzą poza jej samochód. I chociaż ona ma tu ojca, nie mieszka z nim. Pozostali mieszkają w wielkim nowoczesnym domu, ale najczęściej możesz ich spotkać w barze Red Tiger, w którym wypijają tyle ilości alkoholu, że cud, że jeszcze żyją.'

Padło pytanie kim jest ten koleś w skórze, a zaraz po nim przyszła odpowiedź:

'Ach. To Neil Ambruse. Tutejszy wypalacz. Raz na egzaminie wykłócał się z nauczycielem, że wcale się nie spóźnił! Po prostu nie poinformował egzaminatora o przesunięciu godziny spotkania o jakieś czterdzieści minut! Wyobrażasz to sobie?!'

- Neil! Wyobrażasz to sobie?! - rzucił Nick, szturchając mnie w ramię i przedrzeźniając głos Amandy. Parsknąłem śmiechem, ale Em kazała nam się zamknąć i kontynuowaliśmy słuchanie.

'Całkiem sprytnie. A ten tu?'

'Ten to Nick Newman. Jest totalnie przystojny, oczywiście. Chyba widać. Ale niestety żadna nie jest wystarczająco dobra dla niego.'

'A ta dziewczyna, z którą Neil wyszedł z klasy za rękę?'

'Oh, ona... Taak. To właśnie Emily - tutejsza "ostra" laska, jeśli wiesz co mam na myśli. Kiedy idzie, wszyscy przed nią uciekają. Jeśli nie jesteś nią, nie masz szans, żeby zbliżyć się do któregoś z tej trójki chłopaków. Trzyma ich na smyczy i wozi w każdym możliwym miejscu. Może Josh i Nicky, by interesowali się dziewczynami, gdyby nie ta cała suka. Jest jak wamp! Cała czwórka z Joshem jest dość blisko. Jeśli wiesz, co mam na myśli...'

Tu nagranie się urwało, a ja wróciłem do świata żywych. Jednak jako pierwsza ocknęła się Em.

- I co? To wszystko? - rzuciła. - Nagrałeś nam tę zdzirę jak pierdoli coś o nas?!

Eric spojrzał na nią zdziwiony i tylko wymamrotał, poprawiając kołnierzyk:

- Wszyscy tak myślą. Nikt was nie zna, a..

Jednak nie dokończył, bo zdzieliłem go z drzwi, złapałem ręczny, wrzuciłem bieg na wsteczny, a Emily wyjechała z parkingu z piskiem opon. Podgłośniłem na maksa piosenkę i ze śmiechem zostawiliśmy leżącego na ziemi Erica z wielkim nieogarnięciem na twarzy. Biedak mógł zginąć.

- Czy wszystko dobrze zrozumiałem?! Sandler na mnie leci?! - krzyknął Newman i nagle zaczął robić miny jakby połknął cytrynę.

- Masz przejebane - rzuciłem. - Mogę ci już mówić Nicky?



4 komentarze:

  1. Szkoła to nie więzienie, to Specjalny Zakład Karno-Opiekuńczy Łączący Analfabetów (SZKOŁA).
    Kiedy Nowa weszła do sali lekcyjnej, mignął mi w przez myśl obrazek z jednego teledysku Lordi, choć tamta laska była całkiem inaczej ubrana, jak na heavy metalowca przystało.
    Salę naszej matematyczki w liceum nazywaliśmy smoczą jamą/grotą. A ją samą smokiem. Kiedy wystawiła zagrożenia 18 osobom w maturalnej klasie, naprawdę powiało grozą. Kretynka. Nie umiała nas matmy nauczyć, a sama oczekiwała od nas nie wiadomo czego. Jak ja się cieszę, że mam już szkołę za sobą. I pierwszy etap studiów też, ha.
    Liściki na lekcjach? Jeden dostał ksiądz na religii. O treści: „srutututu majtki z drutu”. A potem kazał dziewczynom stanąć pod ścianą, celował w nich zabawkowym rewolwerem i śpiewał „Będę brał cię w aucie”. Wtedy jeszcze chciało mi się chodzić do kościoła. Zastanawiałam się, co on bierze.
    O rany, chciałabym takie dziadkowe auto. I dziadka hipisa.
    Spojrzenie Emily jest mordercze. Bałabym się tej laski. Nie dość, że zadaje się z takimi hultajami, wozi się Papawozem, to jeszcze zabija spojrzeniem.
    Nieźle Nick dogadał Erickowi. Uwielbiam te ich teksty.
    Imię Amanda zawsze kojarzyło mi się z jakąś podłą dziunią, która plotkuje o każdym. Nie czuję się zawiedziona, że posiadaczka tego imienia ma tu właśnie taki a nie inny charakterek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! Moje kochane dodge dart!
    Dobra, do rzeczy XD
    Jak tylko nowa weszła do sali, i nauczycielka przedstawiła ją jako Natalie, od razu przed oczami miałąm Konopke z Rocket Queens. Eh.
    Świetna akcja była z Neilem i Żelazną, podobała mi się, nawet bardzo. XD Sama nauczycielka mnie nieco przeraziłą, ale jest zabawna, na swój sposób. Tak samo jak Amanda. Głupawa, a śmieszna. I tak jej nie lubię, aczkolwiek taki był chyba zamiar hahaha XD
    Oczywiście moim ulubionym momentem, był moment z samochodem. I Ericiem. Nie szkoda mi go... XD Tak czy inaczej, wyobraziłąm go sobie, jako takiego wychudzonego chińczyka, z kołnierzykiem, w kujonkach. Takiego, pseudo Ensteina. Nie mam pojęcia czemu. A trzeba przyznać, że natrętny był. I pewnie dlatego go nie polubiłam...
    Em też mnie z lekka przeraża. Aczkolwiek ją akurat lubie, wydaje się być racjonalną osobą. Ale tylko wydaje. XD
    Wiem, że Josh był na razie tylko w prologu, głównie w prologu, bo w 2 rozdziale był tylko przelotnie, ale lubię go chyba najbardziej z całej czwórki. Gra na perkusji, to pewnie dlatego. XD
    Najmniej polubiłam Neila, ale to dopiero początek, więc może się jeszcze wszystko zmienić.
    Dobra, dosyć o bohaterach.
    Rozdział bardzo przyjemnie się czyta, jest ciekawy, podobał mi się (któżby się spodziewał XD). Jedyne co, to muzyki mi brakuje, ale chyba jestem w stanie się przyzwyczaić. Chociaż nie, nie jedyne. Zdecydowanie rozdział był za krótki. XD Jestem wybredna, wiem. Ale fabuła, pomimo tego, iż są dopiero 2 rozdziały + prolog, serio mnie wciągnęła. Jest nieprzewidywalna. Bo w Gunsach np, to jednak można sie było czegoś tam domyślić itd itd. A tutaj właśnie nie. Nie mam pojęcia do czego prowadzicie, co będzie celem XD Tajemniczy jest, o. Ano i Perry, mam nadzieję, ze nikogo nie uśmiercisz haha!
    Nie muszę Ci chyba pisać, żebyś mnie informowałą o nowych rozdziałąch, prawda?
    No to wspaniale, czekam na 4. XD
    /Lili

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj, Perry!
    Czytałam ten rozdział trzy razy, ale za Chiny Ludowe nie mogę zebrać się do skomentowania.
    Zacznę od końca i napisze, że rozdział bardzo mi się podobał. Był wręcz fenomenalny!
    Ach, Ci chłopcy. Uwielbiam Neila. Świetny z niego piroman, nie mogę zaprzeczyć. Cała jego osoba jest...astralna. Nie wiem jak inaczej mogłabym go ująć. Jest taki spokojny, wyluzowany... kojarzy mi się z hipisem po wielu udanych przeróbkach.
    Emily! W zdarzeniu z samochodem, gdzie bardzo ciekawie potraktowali Erica, nie miałam najmniejszego problemu z wyobrażeniem sobie morderczego spojrzenia i kreacji dziewczyny. Głównie ze względu na Julię Stiles, której zdjęcie jest przypisane do Em. Charakter z ''Zakochanej Złośnicy'' jest świetną opcją dla dziewczyny. Jestem pewna, że jeszcze nie raz da komuś popalić. No... mam przynajmniej taką nadzieję.
    Natomiast nie przypadła mi do gustu postać nowej uczennicy. Wydaje się być taka... zwyczajna? Mam wrażenie, że będzie chciała podbijać do Neila. Spór o chłopaka mógłby być ciekawym wątkiem.
    Tutaj skończę ten komentarz z mydła i powidła.
    Mam nadzieję, ze niedługo coś się pojawi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Perry oh Perry gdzie jestes??? U mnie już kolejny nowy rozdział... :(
    http://watch-over-you-i-love-you.blogspot.com/
    Konspiratorka

    OdpowiedzUsuń