środa, 17 czerwca 2015

Prolog

styczeń 1980 

W trakcie zajęć szkolnej drużyny futbolowej jak zwykle byli pod trybunami bieżni, słuchając Runnin with the Devil. Nick i Josh siedzieli na ziemi, a Neil stał, opierając się ramieniem o jedną z metalowych ram, tworzących szkielet trybun. Nie wiedzieli czy istniało coś lepszego w tej nudnej szkole, co mogliby robić. Ich miejsce pod sektorem D wiązało się z wieloma wspomnieniami. Przychodzili tam palić, pić, jarać, gadać o muzyce, słuchać klasyków. Po prostu coś jak sala od chemii dla kujonów albo łazienka na pierwszym piętrze dla księżniczek. Mogli się tutaj naśmiewać z mięśniaków latających po boisku i dostających po mordach specjalnie, żeby zaimponować cheeleaderkom wielkim sińcem pod okiem. A podczas meczu można było też zaglądać pod siedzenia dziewczynom. Gorzej jeśli u góry siedział jakiś grubas, mający dodatkowo gazy. Raz musieli nawet cucić Nicka, gdy dostał takim wiatrem w twarz. W każdym razie sektor D był ich wspólnym miejscem spotkań. A co za tym szło - rozmów. Jak na przykład dzisiaj.

- Chcecie usłyszeć coś popieprzonego? – spytał Neil, wyjmując jedną rękę z kieszeni skóry i patrząc na dwójkę przyjaciół. Ci tylko kiwnęli w ciszy głowami. Nikt nie mógł niszczyć celebrowania gry Van Halen. No, może Neil mógł, jednak on nie wpisywał się w żaden szablon zachowań. – Kojarzycie tę koszulkę Molly Hatchett, którą nosiłem parę dni temu? Z katem trzymającym zakrwawiony topór i głową skazańca u jego stóp?

- Pewnie! – rzucił Josh, machając ręką jakby zamawiał drinka. Oczywiście nie było ich nawet na niego stać. Zwykle drinki stawiali dziewczynom bogaci synalkowie tatusiów, którzy dostali na szesnastkę Porsche. A oni nimi nie byli i nigdy w życiu nie zamieniliby się z nimi miejscami. Neil wyszczerzył się do przyjaciela. Josh był najwyższy z ich trójki. Prawie sześć i pół stopy to nie byle jaki wzrost. Chłopak poprawił swoją jeansową katanę z kożuchem pod spodem i zaśpiewał werset utworu. Skrzynia, na której siedział o mało się nie przewróciła, tak skakał w rytm puszczonej piosenki ze starego radia, które wynieśli z baraku starego wujka Sama – woźnego ich liceum. Cholera wie, ile lat ma ten dziadek, przemknęło przez myśl Neil’owi, gdy zerknął na radio. W każdym razie woźny nawet nie zauważył, że coś stamtąd zniknęło. Równie ślepy jak głuchy.

- To moja koszulka – wtrącił Nick, patrząc na Neil'a uważnie, ale ten go zignorował. 

- Ta… No więc – kontynuował, uśmiechając się pod nosem. - Mama wysyła nas do kościoła w każdą niedzielę. Musimy się wystroić. Jestem już przed wejściem, a głupi ksiądz nie chce mnie wpuścić.

- Nie możesz się tak ubierać do kościoła, człowieku – rzucił Nick swoim głębokim głosem, uśmiechając się i kręcąc głową.

- Niby czemu? – spytał Neil, nie oczekując odpowiedzi. – Przecież to kościół. Powinni okazywać miłosierdzie. Nie podoba się koszulka? Przebacz mi i wpuść do środka. – Parsknął śmiechem, przypominając sobie minę księdza, gdy pokazał się w tej koszulce. Raczej nie był jego ulubionym parafianinem. 


- Ja wierzę w Boga – rzucił Josh, ożywając nagle. – Ujrzałem go! Doświadczyłem jego mocy! Jest perkusistą Led Zeppelin, a imię jego John Bonham, maleńka! – wykrzyknął, a reszta mu zawtórowała. Gdzieś obok przetoczyła się sporawa grupa zawodników, a w chwilę po nich pod sektor D przyszła czarnowłosa dziewczyna z fioletowymi pasemkami. Włosy związała w dwa kucyki, ale nic nie mogło oderwać uwagi od jej sadomasochistycznych ozdóbek - kolczatek czy obroży na szyi. Do tego miała zdecydowanie za krótkie szorty, podarte rajstopy, wysokie wojskowe buty i pełno kolczyków. Trzymała się za ręce ze swoim napompowanym kolesiem. Po treningu futbolistów zawsze działy się podobne sytuacje. Tylko czemu akurat w naszym sektorze?, pomyślał Josh z grymasem zniesmaczenia na twarzy. Para nawet na nich nie patrzyła, gdy zaczęła się obscenicznie lizać.

- Ej, ludzie! To miejsce publiczne! – krzyknął do nich Josh, obracając się na swojej niestabilnej skrzynce, ale jedyne co dostali w odpowiedzi to środkowy palec gotki. – Hej! Mówię do was! – Josh nie dał się zignorować i krzyczał tak długo, aż w końcu po dłuższej chwili para odkleiła się od siebie i futbolista rzucił:

- Odwróć się w drugą stronę jak ci nie pasuje!

- Idźcie kopulować gdzieś indziej chyba, że chcecie się tłumaczyć przed Kalim.

- Pierdol się, Ambruse! – odkrzyknęła dziewczyna, pokazując ponownie środkowy palec, który aż oślepiał przez włożone pierścienie. Jednak wzięła swojego ‘koteczka’ za rękę i odeszli. Neil pokręcił głową.

- Cholerni goci... - mruknął, wkładając obie ręce do kieszeni kurtki.

- Jak zostanę prezydentem, wydam wojnę tym fanom Gott'a* – rzucił z westchnieniem Nick, po czym spojrzał na Josha i Neila. Ci odmruknęli coś, co miało potwierdzać jego słowa. Gdy odprowadzili wzrokiem parę, wrócili ponownie do przerwanej rozmowy.

- Nie sądzicie, że dobrze byłoby zrobić jakąś próbę? – zagadnął Josh, uderzając raz po raz rękoma o uda. Neil uśmiechnął się pod nosem. Ich zapalony perkusista. Chyba jako jedyny miał szansę wybić się w tym biznesie. On raczej grał dla samego siebie i traktował to jako hobby.  – Za dwa tygodnie mają przyjechać jacyś gitarzyści. Będzie walka o miejsce w Red Tiger, żeby zagrać pod koniec miesiąca. Może w sobotę wpadniecie do mnie i będziemy odgrywać kawałki z The Dark Side of the Moon. Co wy na to? Musimy skopać im dupska, żeby zagrać na urodzinach Berniego.

- Dobry pomysł! – podchwycił Nick. Nie grał na żadnym instrumencie, ale ekscytował się w równym stopniu co oni. Neil razem z Joshem od dłuższego czasu zastanawiali się, czy nie wziąć go jako wokalisty. Szukali odpowiedniego głosu odkąd założyli zespół, a Nick przy nich śpiewał tylko raz. Nawalony, ale wyciągał nieźle. Mogło się udać, pomyślał Neil, patrząc na przyjaciela. – Wchodzisz w to? – spytał Nick, szturchając go w łokieć.

- Jeszcze się pytasz, człowieku – odparł Ambruse, uśmiechając się na samą myśl o wspólnym graniu. Pewnie zaplanują próbę przed południem w trakcie trwania lekcji. Jednak nie przejmowali się tym. Zresztą nic nie mogło im zabronić w robieniu tego, czego chcieli. Zerwanie się z zajęć nie było problemem. Robili to ciągle i zapewne dzisiaj też planowali zrobić sobie wolne. Może po języku angielskim? Mimo, że większość ludzi nienawidziła liceum, oni odbierali je zupełnie inaczej. 

***

- Laski! - krzyknęła mizernie chuda nastolatka, minąwszy grupkę dziewcząt w swym szalonym, niezbyt skoordynowanym biegu. Parę razy potknęła się o nienagannie ułożone płytki szkolnego korytarza i zmuszona była w gorączkowy sposób zawracać po różowe sandały na wysokiej koturnie. - Chooodźcie!

- Wariatko! - pisnęła jedna z uczennic, gdy roztrzepana koleżanka bez zatrzymywania się pociągnęła ją za sobą. - Czego chcesz? - Zmarszczyła brwi, wyrywając się z jej uścisku i rozmasowując sobie nadgarstek. Jackie jedynie odwróciła się przez ramię, zamachała na nie ręką, po czym pośpiesznie wybiegła na dziedziniec.

- O co jej chodziło? - odezwała się jak dotąd wpatrzona w książkę od biologii Victoria.

- Może znalazła na podwórku ropuchę i chciała się pochwalić?

Dziewczyny zachichotały perliście. Owszem, dokładnie w ten sposób, w jaki śmieją się amerykańskie przyjaciółeczki. Frances, Vicky, Chelsea i Diana. Znające się od lat przedszkolnych, nastawione nadzwyczaj sceptycznie do nowej koleżanki z liceum, która od początku pierwszej klasy usilnie mąciła ich względnie poukładany światek. Oczywiście, integrowały się z pozostałymi uczniami, starały się wręcz być nadzwyczaj otwarte w stosunku do ludzi czujących się niekomfortowo ze względu na nowe otoczenie. Jednak ona… Ona. Jackie Parlay… “Co to w ogóle za nazwisko?” - dziwili się wszyscy. Stała się pewnego rodzaju osobą nieporządaną. W wyjątkowych sytuacjach.

- A ja poszłabym jej poszukać. - Diana wdzięcznym gestem odrzuciła na plecy swoje brązowe loki, jednocześnie zatrzaskując metalową szafkę na podręczniki. Z całej czwórki tylko ona z chęcią angażowała się w każdy szalony pomysł tej dziewczyny. I tak właśnie bywało najczęściej. Jackie rzucała jakieś (często niepokojące) propozycje, przyjaciółki niewinnie z niej żartowały, gdy nagle jedna z nich decydowała się podążyć za dziwactwem Parlay.

- Ja…

- Ekhm…

- No nie wiem…

- W sumie dlaczego nie?

- Nie mamy nic lepszego do roboty…

Kręciły nosami. A ostatecznie szukały jej wszystkie.


***

Vicky i Fran wymieniły nerwowe, zaniepokojone spojrzenia, Chelsea zaś obdarowała którąś z nich lekkim szturchnięciem. Diana uniosła wysoko wzrok, zajadając się w najlepsze zakupionym naprzeciw szkoły hot dogiem. Jednak oczy pozostałych trzech, stojących blisko siebie dziewczyn utkwione były w tym samym punkcie.

- Cholera, muszą być gdzieś tutaj! - denerwowała się Jackie, zajadle penetrując wnętrze swojej jarzeniowej torby z koralikami. Ukucnęła na trawniku za gmachem szkoły, będąc doskonale oświetleną przez południowe słońce, a zarazem perfekcyjnie ukrytą przed wścibskimi belframi snującymi się w tych wyjątkowo brzydkich, w jej mniemaniu, okularach.

- Zawołałaś nas, żeby odpalić skuna? - spytała Diana, wyciągając wysoko ręce i ze wzniesioną ku niebu głową okręcała się pomału wokół własnej osi. Parlay zachichotała.

- No coś ty! - parsknęła, energicznie machając ozdobionymi mulinowymi bransoletkami dłońmi w celu pozbycia się wydychanego przez siebie dymu. - A niech mnie cholera! - Wybałuszyła oczy, krztusząc się zalegającą w jej płucach marihuaną.

- Hej, mała! Nie umieraj! - Przestraszyła się Chelsea, mocno klepiąc Parlay po plecach. Tamta jedynie machnęła lekceważąco rękami.

- Nie trzeba, nie trzeba - odkaszlnęła raz jeszcze. Mimo jej zapewnień, w mniemaniu dziewczyn sytuacja nie prezentowała się najlepiej. Być może dlatego, że nie były do czegoś podobnego przyzwyczajone; żadna z nich nie popalała zielska. - Kometa mi poszła czy co? - Jackie zmarszczyła nosek, wywołując delikatne zdezorientowanie na twarzach koleżanek. - Przecież to nie lufka...

Mimo ich czteromiesięcznej znajomości, rudowłosa Frances nie potrafiła przywyknąć, a czasem wręcz nie cierpiała wszystkich tych niezręcznych (niestety częstych) momentów, gdy dziewczyna zaczynała mówić sama do siebie.

- Parlay - odchrząknęła Victoria, na moment zdejmując z głowy swój mały, amarantowy kapelusz. - Miałaś nam coś do powiedzenia - zauważyła.

Tamta jedynie klasnęła w dłonie, a następnie energicznym machnięciem zgasiła skręconego z fioletowej bibułki jointa.

- Tak, tak, słuchajcie! - pisnęła podekscytowana, jednocześnie poprawiając zaciągnięte tu i ówdzie rajstopy. Nie zwracała uwagi na takie rzeczy jak dziury. Fran jednak zauważyła, w duchu przysięgając sobie, że jeszcze jeden taki numer a sama pójdzie z nią na bazar po nowe. - Nie uwierzycie, kto do mnie zagadał!

- Kto? - ożywiła się Chelsea, tym samym rezygnując z zapalenia papierosa.

- Tony Wayne!

- TEN Tony? - zdziwiła się Diana. - Tony futbolista?!

- Nic specjalnego... - mlasnęła Frances z przekąsem, poprawiając usta szminką.

Dziewczyny rozpoczęły swe babskie przekrzykiwania, nie dając dojść egzystującej we własnym świecie Jackie do głosu. Stała pomiędzy nimi z nieprzytomnym uśmiechem, pozwalając by wiatr lekko smagał jej fioletowe włosy. Wspominała chwilę, w której najprzystojniejszy, długowłosy gracz ich szkolnej ligi spytał, czy pożyczy mu ołówek. Jakże zabawnie prezentował się ten seksowny dryblas, piszący jej metalicznym ołówkiem z pomponikiem.

Na dźwięk dzwonka Parlay jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki została wyrwana z transu i puściła się pędem do szkoły. Musiała przecież zajść do biblioteki, wypożyczyć książkę o ssakach Afryki, a już po wszystkim spóźnić się na lekcję swe standardowe, wyliczone z zegarkiem w ręku dwadzieścia minut.

- W każdym razie zaprosił mnie na bal - krzyknęła na odchodnym, by następnie w biegu odgryźć solidny kęs jabłka, pozostawiając swoje koleżanki z wyjątkowo zdezorientowanymi minami.

 ------
* Karel Gott

18 komentarzy:

  1. Cholera, Runnin with the Devil będzie miało swoje pięć minut również w moim opowiadaniu. Przeklęty utwór.
    Szkolne boiska to idealne miejsce na schadzki. Jeszcze rok temu sama piłam ze znajomymi piwo na trybunach akademickiego związku sportowego, wyśmiewając się z biegających po bieżni dziewczyn. Biedny Nick, to musiało być silniejsze od gazu pieprzowego, łzawiącego i paraliżującego razem wziętych.
    Myślałam, że Neil to większy buntownik i do kościoła nie chodzi, bo umie postawić się mamuśce. Chyba, że zdanie rodzicielki jest dla niego tym najistotniejszym, a rodzinne tradycje według niego należy podtrzymywać i przekazywać kolejnym pokoleniom.
    Również irytuje mnie zachowanie niektórych par w miejscach publicznych. Nie raz miałam ochotę wstać z miejsca w tramwaju, podejść do takiej parki i zapytać grzecznie, kiedy zaczną się pierdo... No. Bo ja lubię dobry seks.
    A chłopaki to co grają? O ile coś grają, a ich próby to nie tylko spotkania przy piwku i filmach porno.
    Zachowanie Jackie.... identyczne do mojego, kiedy jakiś facet pojawia się na horyzoncie. "Ej, dziewczyny, wiecie, poznałam zajebistego basistę/gitarzystę/perkusistę!" Musicie poznać tę historię, bo to wydarzenie tego miesiąca, powaga.
    Nie wiem, jak one ze mną wytrzymują.
    Ale szkolny bal to poważna sprawa. Najgorsze przed nią - znaleźć odpowiednią kieckę na tę noc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiem tylko do tej części komentarz, który odnosi się do mojej części, więc... Haha ta piosenka to chyba już do końca będzie mi się kojarzyła z przesiadywaniem pod sektorem D ;D No, ale wtedy czekam, co tam u Cb się pojawi.
      Co do akcji z Nickiem to aż sama się zdziwiłam, że coś takiego napisałam. Smuteg xD Ale w końcu to też życie, nieprawdaż? Oj, nawet największego buntownika mama może zaciągnąć do kościoła hehe Jeszcze by się kobieta popłakała,a to chyba najgorsze, co można zrobić swojej mamusiółce. A co do tych par w miejscach publicznych, to musiałam się wyładować i chyba dobrze mi poszło xD Stałam na przystanku, a ci się na mnie cisnęli głupie gnoje.
      Co do grania chłopaczków, to będzie o tym w następnych rozdziałach, więc nic nie mówię. Nie. I pornole im niepotrzebne. Mają coś innego. Mimo, że może i to grupa freaków, to są gentlemanami. A na piwko ich raczej zbytnio nie stać. Podczas prób nigdy nie pijam alkoholu, więc moje chłopaki też nie będą pić ;)

      Usuń
  2. Van Halen jest świetnie nadaje klimat prologowi. Zamiast się skupić na czytaniu, oderwałam się wraz z załączeniem piosenki. Czytałam ten tekst dwa razy. Bardzo mi się spodobał. Szczególnie historia Neila, którego nie wpuszczono do Kościoła. Bardzo zabawna perspektywa. Najbardziej ciekawi mnie, jak zareagowała jego rodzicielka. Musiało jej być wstyd za swego niepoprawnego syna.
    Rozbawił mnie fragment , w którym wspomniany jest John Bonham. Już widzę, jak Josh z ogromnym przejęciem komentuje swoją wiarę ;)
    No i mamy scenę obściskiwania. Biedni chłopcy, musieli to znieść. Ja również nie cierpię par, które badają sobie nawzajem migdałki. Jest to cholernie niesmaczne i z ich strony niekulturalne. Z dwa tygodnie temu miałam podobną sytuację. Grzecznie rozmawiałam sobie z nauczycielką i koleżanką w autobusie. Na nasze nieszczęście obok nas stała obściskująca się para. To było straszne. Dosłownie leżeli na drzwiach. Cud, że dziewczyna nie dobrała się chłopakowi o spodni. Lekko zdegustowana zwróciłam im uprzejmie uwagę i zasugerowałam, żeby pieprzyli się w hotelu, a nie autobusie. Jak zareagowali? Chłopak mnie wyśmiał, a dziewczyna nie oderwała się od całowania jego szyi. Za grosz kultury. Powinny być jakieś zakazy okazywania sobie nadmiernie uczuć w miejscach publicznych.
    W dalszej części mamy Jackie i jej koleżanki. Stwierdzam fakt, że już na samym początku polubiłam postać Parlay. Niesamowicie pozytywne i oderwane od rzeczywistości stworzenie. Jakbym widziała siebie w niektórych sytuacjach. Genialne było wyznanie J. Dziewczyny się zachwyciły, chłopak i to nie byle jaki do niej zagadał. Nastała gorąca dyskusja, a Jackie wspomina pożyczenie ołówka. Perełka :D
    Z mojej strony to by było póki co na tyle. Jest to świetnie napisane. Aż nabrałam apetytu na więcej. Mam nadzieję, że nie karzecie długo czekać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Nadine! Dotarłaś! Supcio! Jak już mówiłam Hadas, odpowiem tylko na ten fragment komentarza, który dotyczy mojej części, czyli chłopaków.
      Gdy pisałam ten fragment początkowy, miałam włączone Van Halen w kółko, bo bym przełączała co chwila od początku xD Musiało tam być i koniec! Ale to dobrze, że odleciałaś. Jest klimacik ;D Aj tam. Coś w rozumowaniu Neila jest sensowne. Przecież to kościół! Bardziej ciekawi mnie to, że jego mamusiółka kazała się ‘wystroić’ a ten poszedł w koszulce kumpla. Uwielbiam swoich bohaterów heh xD
      Josh Bonham ponad wszystko! W końcu nie jeden raz jeszcze przyjdzie im deklarować swoją wiarę ;D W dodatku nie zabraknie dobrych muzyków, więc nie bój nic.
      No, musisz czekać na odpowiedź Parlay, ale kiedy ona się ukarze, tego nie wie nikt. Deklaruję się, że odrobiłam zadanie domowe i pierwszy rozdział przyjdzie pewnie po mojej sesji, czyli po 23 bądź 24. Spodziewajcie się mnie tutaj, łobuzy! Tyle od kapitana Perry’ego. Żegnam się z Państwem na dzisiaj!
      http://asset-0.soup.io/asset/6968/0421_0a91.jpeg

      Usuń
  3. Wszyscy wyżej zachwycają sie Van Halenem, no ale on tak idealnie wpasowuwuje się w klimat, że aaah! Nie wiem jak jest w polskich liceach, ale ja mam nadzieję, że w moim będzie tak jak tutaj. Szczególnie, że będzie tak jak pod sektorem D. I jakie klimaciki jak zaciąganie do kościoła. A "widziałem boga jest to John Bonham" brzmi jak wyciągnięte z jakiegoś filmu Jarmuscha - a jak Norah tak mówi to znaczy, że ten tekst może być właściwie tekstem Boga.
    Co do Jackie to nieźle potrzepana musi być ta dziewczyna. Wygląda na to, że w liceum wszyscy robią wszystko prócz uczenia się. I jej przyjaciółki - w każdej amerykańskiej szkole są takie dziewczyny? :p Chociaż w sumie lubie Jackie (o ile mogę już tak określać po prologu), czego nie moge powiedzieć o reszcie jej paczki. Chelsea ma tylko fajne imie.
    No tak w skrócie to wiedzcie, że pochłonęłam rozdział i rządam więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha w moim było mega zajebiście i bardzo podobnie ;D Dlatego też chcę ten dobry klimat przenieść do opowiadania. Oby się udało. Nie miałam takich fajnych dupeczek jak Franco, ale dało sie przeżyć xD W każdym razie wracam wspomnieniami do LO. Jestem po przedostatnim egzaminie i jestem mega ciekawa jak mi poszło. No, ale nie o tym tu. Nie jest tekstem Boga, bo Jego słowa są w Biblii a tego na pewno nie było. Ja tylko powiem, że musisz czekać na odp Parlay, a co do pierwszego rozdziału, odsyłam do komentarza wyżej.

      Usuń
    2. To była przenośnia Perry, spokojnie. Nie oskarżaj mnie o łamanie pierwszego przykazania :p
      Liczę, że w moim też tak będzie. Fajnie by było gdybym tylko wiedziała, gdzie chce iść.

      Usuń
  4. Hej :)
    W końcu wpadłam tutaj. Och, przepraszam, że tak późno, ale jak obiecałam - jestem. No i wcale nie żałuję, że tu wpadłam. Mam wrażenie, że już od dawna brakowało mi przeczytania czegoś lekkiego, bez większych duchowych przemyśleń. Poza tym narracja. O Boże, jak ja dawno nie czytałam blog pisanego w trzeciej osobie. Aż jakoś tak dziwnie się poczułam, bo zdałam sobie sprawę z tego, że jest to świetnie napisane. Ja tam zawsze męczę się z tą narracją, bo po prostu mi nie idzie.

    Ogólnie, nie lubię komentować początków, bo nigdy nie wiem, co mam myśleć. Wiadomo, nie mam jeszcze wyrobionego zdania i tak naprawdę... nie wiem nic. Chciałabym napisać coś więcej o bohaterach, ale naprawdę jest mi ciężko. Z resztą każdy z nich wydaje mi się dość pozytywną osobą... Ech, nie, nie lubię takich swoich komentarzy.

    Mam nadzieję, że im dalej, tym moje komentarze będą lepsza. Z resztą na pewno.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siemanko. Cieszę się, że jesteś! I jak późno? Przecież trzeba liczyć się z tym, że jak wstawiasz rozdział w środku tygodnia, wiadomości o odezwie pojawią się w weekend ;) Easy peasy. W każdym razie dziękujemy za odwiedziny i spokojnie. W przyszłym tygodniu doczekacie się rozdziału i tym razem w pierwszej osobie. Do usłyszenia.

      Usuń
  5. Kiedy kończy się termin na przeczytanie prologu?
    W sensie, kiedy rozdział pierwszy, bo chcę wiedzieć czy się wyrobię. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytaj komentarze, Faith. Tam była informacja, że kończę sesję 24, więc pierwszy rozdział pojawi się po tym terminie.
      https://31.media.tumblr.com/tumblr_melmtyIXYf1rtvz6co1_500.gif#_=_

      Usuń
  6. Boskie :D Z łatwością potrafiłam wyobrazić sobie każdy z tych wątków i w mojej głowie powstał fragment amerykańskiego filmu dla nastolatków. Tylko w przeciwieństwie do nich Wasze opowiadanie ani trochę nie jest płytkie. A wciąga jak cholera!
    Już kocham Jackie, już kocham Neila, a wszystkich kocham :v No może oprócz tej całej gotki i jej napakowanego gostka. Żeby się tak lizać przy wszystkich? Phi!
    Tak czy siak... Ołówek wygrał!
    I chyba musicie wybaczyć mi tak krótki komentarz, ale łebek mi już trochę nie pracuje, opada w dół i... Aleee! Wiedzcie, że mega mi się ten prolog podobał i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, oh! Jak miło! Przecież to nie High School Musical, więc raczej sprosta wymaganiom xD Tylko Efrona nie ma. A tam. Odbębniłaś swoje i zajebiście, że chce Ci się to czytać. W każdym razie pozdrawiamy i zapraszamy na początek lipca!

      Usuń
  7. No to już chyba pora na mnie.
    I na samym wstępie zapytam, kiedy będzie drugi rozdział? No bo skoro wiem, kiedy pierwszy, to o drugim też wiedzieć muszę, żeby zdążyć przeczytać i skomentować. XD Chyba będę Was co rozdział prosić o taką informację, więc wiecie...
    Wszystko tak szkolnie wygląda, aż widziałam to wszystko. Czuje się ten klimat, to muszę Wam przyznać! I bardzo mi się to podoba, brakowało czegoś takiego, gdzie można poczuć się jak w szkolnictwie. Cud, miód, nie można zaprzeczyć. I wiecie co? Czekam aż pojadę do babci (kurwa, tak bardzo jestem w temacie rozdziału), tam jest o wiele lepiej i komentarze wychodzą dobre. XDDDDDDD Tam wszystko wychodzi mi dobrze, więc może się od razu przeprowadzę i wtedy nie zostawię Wam takiego gówna, co? Poczekajcie to pierwszego lipca, wtedy tam śmigam. Więc w lipcu będę dawać Wam lepsze komentarze, chyba że naprawią mi wcześniej komputer, Zobaczymy.
    Wracając po pięknego szkolnego klimatu - czytając to przed oczami miałam Johna Travoltę (tak, tak, Neil, to Ty miałeś ten zaszczyt i byłeś Johnem). W ogóle skojarzyło mi się to z Grease. Nie wiem czemu, może to już ogólnie przez ten szkolny klimat? W każdym razie - jak bardzo do szkoły chodzić nie lubię, tak bardzo podoba mi się to opowiadanie. Ale co się dziwić? W końcu mamy tu Neila i Jackie! Moich ulubieńców.
    Więc na razie wiemy, że sama gadka Neila i chłopaków skojarzyła mi się z Grease, zresztą, u dziewczyn podobnie tylko, że... Jackie! Jackie to osoba, która jest po prostu Jackie Parlay - ona nie wpisuje się nigdzie, za to tworzy coś takiego swojego, co jest kochane. Nie wpasowałaby mi się w klimat Grease, ponieważ ma wiele oddalającego ją od tego, za to jest sobą. I tu chyba pasowałoby po prostu określenie, że jest ona Jackie, i każdy wie o co chodzi. XD Za to kocham Jackie.
    I teraz nie wiem jak zakończyć, bo Jackie idzie na bal z Tony'm. ;_____; Nie wiem czy mam jej zazdrościć, czy nie.
    Także się żegnam i pozdrawiam obydwie panie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drugi? Jak nawet pierwszego nie było? :O Pierwszy pojawi się wraz z nadejściem nowego miesiąca. Odpisuję tak krótko i szybko, bo mimo że mam już po sesji jestem cholernie zabiegana XD

      Usuń
  8. Hej!
    Tak się cieszę, że nalazłam to opowiadanie. Bohaterowie są superowi, a tematyka jak najbardziej w moim stylu.
    Podoba mi się :)
    Kitty

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej!
    Tak się cieszę, że nalazłam to opowiadanie. Bohaterowie są superowi, a tematyka jak najbardziej w moim stylu.
    Podoba mi się :)
    Kitty

    OdpowiedzUsuń
  10. 37 year old Nuclear Power Engineer Gerianne Shimwell, hailing from Windsor enjoys watching movies like Los Flamencos and Cooking. Took a trip to Kasbah of Algiers and drives a Bugatti Royale Berline de Voyager. przeczytaj ten artykul

    OdpowiedzUsuń